Wywiad ks. Macieja Makuły z Przełożonym Generalnym Zgromadzenia Salezjańskiego przed kanonizacją Artemidesa Zattiego
Już w najbliższą niedzielę, 9 października, Artemides Zatti zostanie ogłoszony świętym Kościoła katolickiego. Jest to wielki dzień dla całej Rodziny Salezjańskiej, gdyż jest to pierwszy salezjanin koadiutor wyniesiony na ołtarze.
Przed uroczystościami, ks. Maciejowi Makule SDB z Dykasterii ds. Komunikacji Społecznej, udało się przeprowadzić wywiad z ks. Ángelem Fernándezem Artime, Przełożonym Generalnym Zgromadzenia Salezjańskiego.
KS. MACIEJ MAKUŁA: Dzień dobry, dzisiaj rozmawiam z ks. Ángelem Fernándezem Artime, Przełożonym Generalnym Zgromadzenia Salezjańskiego.
Chcemy porozmawiać o Artemidesie Zattim, który za kilka dni zostanie ogłoszony świętym przez papieża Franciszka. Praktycznie już za kilka dni, 9 października, nasz współbrat, koadiutor, który urodził się w 1880 roku, będzie pierwszym świętym salezjaninem nie-męczennikiem.
To wielkie wydarzenie dla całego Zgromadzenia Salezjańskiego, ale także dla całego Kościoła i Rodziny Salezjańskiej.
Co znaczy dla naszej Rodziny Salezjańskiej mieć nowego świętego?
KS. ÁNGEL FERNÁNDEZ ARTIME: To znaczy bardzo wiele. Przede wszystkim jest to dar od Boga, łaska. Świętość jest łaską, jest wielkim darem Bożym.
Ale jest on nie tylko pierwszym salezjaninem nie-męczennikiem. Jest również salezjaninem koadiutorem, czyli nie księdzem. Jest także włoskim emigrantem w Argentynie, w szczególności w Patagonii, gdzie realizował swoją misję.
Misję, którą realizował jako salezjanin, koadiutor, wychowawca. „Wszystko to oznacza wielkie bogactwo. To wielki dar”, jak powiedział mój poprzednik, ks. Juan Edmundo Vecchi, z okazji beatyfikacji.
Brakowało nam w wielkim obrazie świętości salezjańskiej postaci koadiutora. Nadzieja pojawiła się wraz z beatyfikacją, a dziś jesteśmy świadkami tego wielkiego daru.
KS. M.M.: Gdy miał mniej więcej siedemnaście lat, Artemides Zatti wyemigrował wraz z rodziną do Argentyny. I jest to w pewnym sensie zgodne z nauczaniem i wyborami duszpasterskimi papieża Franciszka, które możemy zaobserwować teraz w Kościele katolickim.
Jakie więc było serce emigranta Artemidesa Zattiego?
KS. Á.F.A.: Młody człowiek o bardzo silnej chrześcijańskiej wrażliwości religijnej, tak silnej, jak silna była chrześcijańska tożsamość tej emigrującej rodziny, który szczęśliwie – dzięki łasce, jak to zwykle bywa, dzięki pośrednikom, jakich Bóg stawia na drodze każdego i każdej z nas – trafia do parafii salezjańskiej.
I tam też Artemides spotyka sympatycznego proboszcza, który jednocześnie będzie jego duchowym przewodnikiem.
Dotykamy tutaj i powracamy do zasadniczej kwestii znaczenia towarzyszenia, a także kierownictwa duchowego i rozeznania. A wszystko to dokonuje się w wielkiej prostocie życia chrześcijańskiego, na łonie rodziny emigrantów, która pracuje, która czuje się bardzo zjednoczona.
KS. M.M.: Wydaje mi się, że wszystko to kształtowało postawę młodego Artemidesa Zattiego.
Tak więc możemy powiedzieć, że był postacią bardzo ciekawą, niezwykle interesującą, był człowiekiem wyjątkowej dobroci i fascynującą osobą.
Co my, jako salezjanie, chcemy przekazać światu poprzez jego osobę, świadectwo Artemidesa Zattiego?
KS. Á.F.A.: Powiedziałeś: „fascynujący”, jednak pozwolę sobie zauważyć, że w osobie młodego Artemidesa nie spotykamy nic szczególnego. Tylko towarzyszący mu salezjanin dostrzegł jego bardzo dużą wrażliwość na Boga, wielką zdolność do służby, chęć robienia rzeczy, jak należy.
Ten młody człowiek przebywa następnie całą drogę powołania, a dotknięty chorobą widzi, że jego marzenie o byciu salezjaninem kapłanem nie będzie już możliwe. Na jego drodze wyłania się wielka postać prostego i pokornego salezjanina koadiutora, działającego w odległej Patagonii, gdzie było niewiele lub prawie nic – i jest tak do dzisiaj, bo jest to bardzo piękna kraina, ale bardzo biedna. Wyłania się wyraźnie postać salezjanina przekonanego, zafascynowanego, zakochanego w Bogu, Jezusie, który poszukuje i znajduje – w służbie innym, zwłaszcza najuboższym. Wszystkiemu towarzyszy poczucie więzi ze wspólnotą i Zgromadzeniem.
Jest to również bardzo ważne dla całej Rodziny Salezjańskiej, a zwłaszcza dla salezjanów księdza Bosko, że był to salezjanin, który odznaczał się głębokim poczuciem wspólnoty, a także służby dla wspólnoty.
KS. M.M.: Artemides Zatti pracował w kraju bardzo odległym od Europy. Jesteśmy teraz na Valdocco, w miejscu narodzin Rodziny Salezjańskiej i te mury wokół, te kamienie przypominają nam o ks. Bosko. Może ks. Bosko i jego chłopcy dotykali tych kamieni, przynieśli je z pobliskiej rzeki.
Jesteśmy w muzeum ks. Bosko w Turynie na Valdocco. Co mówi nam jego osoba z tego miejsca, z tego muzeum, z miejsca narodzin Rodziny Salezjańskiej poprzez postać Artemidesa Zattiego?
KS. Á.F.A.: Bardzo dobrze powiedziałeś, jesteśmy w miejscu, które jest salezjańskim miejscem świętym. Ten dom ks. Bosko, który nazwaliśmy Muzeum-Domem Księdza Bosko, Dom Pinardiego, to dom, w którym – chciałbym dodać – życie człowieka odznaczającego się wielką prostotą, wielką miłością do Boga i obowiązkowością doprowadziło do wspaniałego i niezwykłego faktu, iż tutaj, w tym budynku, w którym jesteśmy, żyło trzynaście osób, które są świętymi, błogosławionymi i czcigodnymi sługami Bożymi. Zaczynając od Mamy Małgorzaty po męczenników chińskich. Niektórzy z nich byli wychowankami ks. Bosko – później sami zakładali inne zgromadzenia, jak ks. Guanella czy ks. Orione.
Co nam to wszystko mówi? Mówi nam moim zdaniem o tym, co jest najistotniejsze w charyzmacie, który Duch Święty wzbudził w ks. Bosko. A co jest tym naprawdę istotnym elementem?
Najistotniejszym elementem jest pozostanie, fascynacja Bogiem – ks. Bosko zawsze starał się przybliżyć swoich podopiecznych do Jezusa – do służby pięknym życiem w prostocie, za radość bycia rodziną.
Myślę, że było to mocno przeżywane przez pierwszych salezjanów, a następnie w inny sposób, również z kobiecą nutą wielkiej prostoty i pokory przez pierwsze Córki Maryi Wspomożycielki. Wszystko to zostało później przeniesione do pierwszych miejsc misyjnych, którymi były Argentyna – Patagonia, a w przypadku Córek Maryi Wspomożycielki również Urugwaj – Montevideo.
KS. M.M.: Bardzo piękne. To miejsce jest bardzo ważne dla całej Rodziny Salezjańskiej.
Wracając do życia świętego Artemidesa Zattiego, warto powiedzieć, że w młodości zachorował na gruźlicę opiekując się młodym księdzem, następnie został cudowanie uzdrowiony. To właśnie czyni go aktualnym w kontekście pandemii COVID-19.
W jaki sposób ten święty Artemides Zatti może nam pomóc w pokonywaniu trudnych sytuacji życiowych, takich jak pandemia czy wojna na Ukrainie?
KS. Á.F.A.: Kiedy Artemides Zatti był u kresu życia, powiedział: „No cóż, przyjechałem tu czterdzieści lat przed śmiercią i Bóg podarował mi te czterdzieści lat”. Chcę więc powiedzieć, że było to życie z niemałą liczbą trudności.
Najpierw realia życia, co możemy odnieść do współczesnej rzeczywistości, do bólu w sytuacjach, których doświadczyliśmy w związku z COVID-19, licznych zgonów i wielu rodzin, dotkniętych śmiercią bliskich, do wojny na Ukrainie i wielu innych aspektów.
Jednocześnie pozostaje tutaj stała cecha: praca jako służba dla wszystkich. To było charakterystyczne dla Artemidesa. Wskazałbym na trzeci element, który będziemy musieli pogłębić w najbliższych latach.
Artemides był wychowawcą salezjańskim, koadiutorem, ale nie wychowawcą w szkole, ale w życiu. Zwłaszcza w przestrzeni związanej ze zdrowiem, w byciu blisko chorych.
Ksiądz Vecchi stwierdził w liście w okazji beatyfikacji, że Zatti cieszył się takim autorytetem, iż mógł bez przeszkód udawać się do wszystkich domów, odwiedzać rodziny z Viedmy.
Jednocześnie był zakonnikiem, człowiekiem wiary, który się modlił, który był oddany wspólnocie. Dzisiaj czasem mówimy: „Nie mogę być we wspólnocie, bo mam tyle do zrobienia”.
Artemides Zatti miał wiele do zrobienia, ale dokonał wyboru i wszystko stało się możliwe.
KS. M.M.: Mówiąc o wychowaniu, ewangelizacji widzimy, że ten święty może nam przekazać piękne przesłanie.
Ewangelizował w sytuacjach wielkiej biedy, jakie daje nam zatem przesłanie, gdy chodzi o ewangelizację i wychowanie?
KS. Á.F.A.: Odpowiedź powinna być taka: można czynić dobro, wychowywać i ewangelizować w każdej sytuacji życia. Jestem pewien, że Zatti robiłby dzisiaj to samo, z tą samą prostotą i ogniem w sercu. Chciał w ten sposób przybliżać Boga i Jezusa. Posługę tę pozwoliłem sobie nazwać „salezjańskim sakramentem” naszej obecności wśród młodych. Wszystko to dotyka serc, gdy dokonuje się z pokorą, prostotą tego, który chce być blisko innych i służyć innym.
KS. M.M.: Dziękuję Księdzu za te wszystkie słowa o Artemidesie Zattim i miejmy nadzieję, że stanie się on bardzo ważną postacią i ważnym świętym dla całej Rodziny Salezjańskiej i całego Kościoła katolickiego.
KS. Á.F.A.: Powiem jeszcze na koniec, że jestem o tym przekonany. Świętość nie dotyczy tylko tego dnia, w którym ktoś jest kanonizowany. Wierzę, że dla całej Rodziny Salezjańskiej, dla Zgromadzenia, a zwłaszcza dla salezjanina koadiutora ważne będzie nie tylko jego wielkie wstawiennictwo, ale także stałe wezwanie i apel, aby odpowiedzieć na to piękne powołanie, które niesie głęboki sens konsekracji, miłości do bycia salezjaninem.
Zatti tak lubił wypełniać salezjański charyzmat, a jednocześnie pomagał na wiele sposobów – jak czyni to wielu salezjanów koadiutorów.